Co do Narnii to kiedyś był film odcinkowy i mnie przerażał ten lew, więc książki się bałam do kwadratu. A już najbardziej to nie lubiłam momentu jak on musiał zginąć... I tak samo nie cierpiałam Alicji w Krainie Czarów, i damy kier i tego porąbanego królika.
Nie widziałam tych nowych narniowych filmów, ale chyba nie chcę. Mam jakaś traumę z dzieciństwa. O Alicji słyszałam dużo dobrego, i urzekł mnie kot - w śmigawce zapowiadającej film, ale jednak trauma wygrywa.
Nie wiem, jestem może zbyt dużym sceptykiem, a może to wynika z uwielbienia mojej wyobraźni... (trzeba by mi zrobić dogłębną psychoanalizę) ale mało jest filmów (w moim odczuciu), które zgadzałyby się z moimi wyobrażeniami i spełniałyby moje oczekiwania i oddawały wiernie klimat książki. Nie wiem jak Wam, ale mnie czasami dobór aktorów rozwala wszystko... wtedy nie liczy się już nic, chociażby wszystko było super, a aktorzy do bani dla mnie już jest po filmie.
Z książek, które w ostatnim czasie mnie urzekły, a nie jest ostatnio o nich głośno są książki E. E. Schmitta. Poruszają problemy, z którymi boryka się każdy człowiek... Dają nadzieję. Mówią tutaj np. o "Oskarze i pani Róży", albo o "Małych zbrodniach małżeńskich". Jeśli nie czytaliście polecam. Poryczycie się, szczególnie przy tej pierwszej.
A jeśli lubicie filozofię to polecam "Dziewczynę z pomarańczami" Gaardera. Jeśli sądzicie, że to naiwne książki dla dzieci, to jesteście w błędzie. Moim zdaniem są ponadczasowe.
To chyba tyle, chwilowo dziękuję za uwagę, jak jeszcze coś mi się nasunie nie omieszkam się z Wami podzielić.